TRAVELS // Portugal
LIFESTYLE // Trucizna naszych czasów
BEAUTY // Mikrodermabrazja
TRAVELS // Istanbul /
LIFESTYLE // Obóz Friends Training

Friends Training - Drienica

Jakiś czas temu miałam przyjemność być częścią pierwszego obozu Friends Training prowadzonego przez Anię Lewandowską i Adę Palkę. My...



Jakiś czas temu miałam przyjemność być częścią pierwszego obozu Friends Training prowadzonego przez Anię Lewandowską i Adę Palkę. Myślę, że zwykły post nie jest w stanie oddać tego, ile potu wylałyśmy na sali w Drienicy :).  Podsumowując - 6 dni, 22 treningi. Nasz plan dnia był równie ekscytujący co rozwiązywanie piętnastego układu równań - rozruch, prysznic, śniadanie, chwila przerwy, trening, prysznic, obiad, basen, ewentualnie wykład, kolacja, trening. Bynajmniej nie chcę tutaj narzekać, tydzień takiego stałego planu niesamowicie reguluje organizm. Po powrocie mogłam się spokojnie położyć o 22 i zasnąć od razu. Wstawałam też wyspana nawet, jeśli spałam krócej niż zwykle potrzebuję. 

Czy było ciężko? Było. Jestem leniem i mimo tego, że po treningu czuję zadowolenie to nie będę nikogo mamić - nie występują u mnie jakieś szalone endorfinki, dzięki  którym z uśmiechem zacznę kolejny bieg. Wyjątkiem jest zumba - na zumbę cieszę się zawsze ;). We wtorek byłam pewna, że nie wstanę na kolejny trening. Za to w czwartek dostałam takiego powera, że moja współlokatorka musiała mnie uspokajać ;). 

Co trenowałyśmy? W większości oczywiście wdrażałyśmy plan treningu Friends Training (cardio, hantle, taśmy, ćwiczenia z piłką lekarską), oprócz tego codziennie rano rozruch (bieganie + rozciąganie), a także zumba. 

Nasze treningi były bardzo różnorodne, jedyne, do czego mogłabym się przyczepić to dobór muzyki - wprawdzie świetnie się "pompuje" pośladki ;-) do "My słowianie", ale nie siedem dni z rzędu. Dodatkowo, ogromnym minusem pierwszego wyjazdu (wszystkie następne odbywają się już w Dojo Stara Wieś wraz z przygotowanym przez Annę Lewandowską menu) było jedzenie - biegałyśmy jak szalone aby poprawić naszą kondycję i spalić kalorie, po czym dostawałyśmy na obiad pizzę, frytki lub śląskie "pampuchy" posypane czekoladą. Jak dla mnie zupełne kuriozum... Nie chciałam codziennie dostawać nasion chia, aczkolwiek przychodzi mi do głowy kilka lżejszych alternatyw tego, co zastawałyśmy na naszych talerzach...



Myślę jednak, że każda z nas wyniosła z obozu coś dla siebie. Ja uzmysłowiłam sobie jak zróżnicowany trening mogę zrobić mając do dyspozycji jedynie dobre sportowe buty, wygodne ubranie, matę i taśmę. W szczególności polecam Wam sprawdzenie wspomnianych taśm do ćwiczeń - takie urządzenie zajmuje nam w torebce mniej miejsca niż portfel a pozwala na wykonanie zestawu ćwiczeń na różne partie ciała bez przymusu odwiedzania siłowni (trening na plaży? ;). 

You Might Also Like

2 comments