Przy każdym przedsięwzięciu znajdzie się grupa osób, która będzie krytykować, jak w życiu - jest zawsze kilka duszyczek, które lubią ponarzekać. Ale są na szczęście też osoby, które na przekór chcą tym pierwszym udowodnić, że "wystarczy chcieć". A już na pewno dojdzie do ostrej wymiany zdań, gdy ktoś stwierdzi, że "nic się w Krośnie nie dzieje".
Kilkoro z moich znajomych ma osobliwą alergię na to stwierdzenie. Jak to się nie dzieje? A Karpackie Klimaty, a zawody balonowe, a tematyczne seanse kinowe? Od tygodnia dodatkowo, już nie tylko przy okazji "Klimatów" można się FERMENTować. Teraz wszyscy biorą notesiki i zapisują sobie - odwiedzić Klubokawiarnię FERMENT przy ulicy Portiusa w Krośnie.
Nie będę kłamać, że pierwszym, co mnie ujęło w tym miejscu jest jego wystrój. Dokładnie mój styl. A już zrobienie żyrandoli i lamp z butelek po winie... pyszne :).
I chociaż nie jestem żadnym znawcą win i bawi mnie to całe cmokanie i wypluwanie w trakcie "stylowych" degustacji, to czuję się tam naprawdę świetnie. Może dlatego, że sami właściciele to wspaniałe osoby, które mają znajomych w przeróżnych kręgach i wszyscy spotykamy się właśnie w Fermencie. Bez zadęcia. Z uśmiechem. :)
Kilka zdjęć z otwarcia, dzięki uprzejmości portalu Krosno24 i Damiana Krzanowskiego, na którym uczestniczyliśmy w degustacji win węgierskich:
My z B wybrałyśmy się dziś, aby skosztować tarty z kurczakiem.
Oczywiście w batalii wino vs my 1:0 dla wina. A jakżeby inaczej. Galicjanki (o ile to poprawne gramatycznie, bo ja się tam nie znam ;-) pełną gębą.
... a gdy rozmowa zeszła na temat dużego wyboru piw w Fermencie dałyśmy się ponieść chwili i zamówiłśmy także i piwo na miodzie gryczanym. Jak już mówiłam smakowanie alkoholi z odpowiednią miną i dobieranie do opisu ich wyszukanych epitetów to nie dla mnie, tym bardziej zdziwiła mnie myśl, jaka wpadła mi do głowy po pierwszym łyku - bowiem miodu tego nie czuć tak "nachalnie" jakby był zmieszany z piwem, ale czuć go jak gdyby w tle. Ja nie wiem co ten Ferment ze mną robi. Nie mam pojęcia.
A gdy zaczęliśmy rozmawiać o blogu i o mojej relacji z tego miejsca Adrian, stwierdzając, iż "o bloggerów trzeba dbać" zapodał nam jedną z najpyszniejszych rzeczy w lokalu - i teraz uwaga, bo mogę się w nazwie pomylić sto razy - mazurek starowiejski z Bratkówki.
Nic więcej nie powiem.
Już teraz mam wrażenie, że mnie mdli od nadmiaru oh-ów i ah-ów na temat Fermentu w tej notce, ale nie da się inaczej. Przepraszam.
5 comments
cudowne zdjęcia i ciekawy post:) nareszcie można poczytać o czymś innym niż moda:) pozdrawiam i miłego wieczoru:)
OdpowiedzUsuńFerment ma wspaniały wystrój! Również lubię takie miejsca :) <3
OdpowiedzUsuńhttp://blond-yasmin.blogspot.com
a podalabys ceny tego wszystkiego? :)
OdpowiedzUsuńDołączam się do pytania! :)
UsuńHej :) Bodajże 20 złotych za tartę. Wino które ja piłam było w promocji zaraz po Karpackich Klimatach, aczkolwiek nie ma wielkiej różnicy. Nie znam dokładnych cen wszystkiego i z tego co wiem, właściciele mieli plan zmieniania menu co jakiś czas, więc warto obserwować nowości :).
Usuń