O samym WFW wcześniej zbyt dużo nie słyszałam, teraz myślę,
że impreza dopiero rozrosła się do wyższej rangi, bo ponoć pierwsza edycja była
naprawdę średnia. Cóż – tegoroczna moim zdaniem udała się bardzo dobrze. Przed
pierwszym pokazem poszłyśmy z Beatą popatrzeć co ciekawego dzieje się w strefie
zakupów. A działo się! Przede wszystkim spodobały mi się rzeczy z Invuu London
(i już po 5 minutach stałyśmy się właścicielkami ichniejszych kopertówek),
koszulki She/s a Riot („Chuck my Bass!”, „F.ck my polish life” czy „Kupisz
orła?” to moje niekwestionowane hiciory) czy sklep FashionTV. Ale największym
atutem WFW są ceny… ! Rzeczy od projektantów kosztują podobnie co to te z
sieciówek, a są często totalnie unikatowe.
Wybrałyśmy się na trzy pokazy – MiWa by Carol Nemoto, Rina
Cossack oraz Natasha Pavluchenko. Carol Nemoto, projektantka o japońsko – brazylijskich
korzeniach postawiła na dość jednolitą kolekcję w kolorach błękitu, brązu i
bieli. Bardzo podobała mi się muzyka z tego pokazu jak i „płaszczyk” z
wycięciami. Rina Cossack – zdecydowanie mój faworyt! Muzyka jak dla mnie dobrze
współgrała z kolekcją, wiele rzeczy bardzo chętnie przygarnęłabym do swojej
szafy. Najlepsza moim zdaniem była niebieska sukienka z czarnymi elementami na ramionach. Genialny art film w
tle. Wszystko spójne i dopracowane. Na ostatni pokaz Natashy Pavluchenko
musieliśmy bardzo długo czekać bo opóźnienie wynosiło jakieś 40 minut… Sam
pokaz zrealizowany był dość ciekawie, podobały mi się agresywne światła i
sposób, w jaki modelki zostały ustawione.
Podsumowując Warsaw Fashion Weekend był ciekawym
doświadczeniem, choć liczyłam na większe szaleństwo w kwestii outfitów
zaproszonych gości. Wiele osób było ubranych niezwykle zachowawczo jak na taką
imprezę. Ciekawym urozmaiceniem były blogerki Cajmel, Maf, Jemerced i Jestem
Kasia w roli modelek na pokazie Toni & Guy. Mój weekend z modą odfajkowany
;).
kozaczek.pl / wlasne / ggraf
0 comments